Tagi:
Czego nie powinna zawierać uczciwa umowa o kredyt hipoteczny w walucie obcej?

„Uczciwa umowa o kredyt hipoteczny” z bankiem – niektórzy z Państwa mogą zacząć się uśmiechać. Wiemy bowiem o licznych nieprawidłowościach związanych z umowami kredytowymi udzielanymi przez banki i słowo „uczciwość” w tym przypadku wydaje się należeć do zupełnie innego kontekstu.
Przede wszystkim taka umowa nie powinna zwierać zapisów, które gwałcą prawo. Już pobieżna analiza umów kredytowych wykazuje tak wielką skalę nadużyć, że wielu posiadaczy kredytów we frankach natychmiast wnosi sprawy do sądu, ponieważ wie na co sądy zwrócą uwagę, i że sprawa o umowę kredytową ma duże szanse na wygraną. Na tytułowe pytanie odpowiedź brzmi: umowa kredytowa – jeżeli tylko ma obowiązywać i być zgodna z prawem – taka umowa jakich setki tysięcy udzielały banki, nie powinna zawierać bardzo wielu zapisów. Autorstwo umowy należy przypisać bankowi. To bank ją sporządził. I prawie zawsze (bez względu na nazwę banku) sporządzał ją wadliwie.
Przede wszystkim umowa o kredyt hipoteczny nie powinna zawierać klauzul abuzywnych (niedozwolonych zapisów umownych), a prawie każda umowa poddawana dziś analizie jest pełna tego rodzaju zapisów. Klauzule te figurują na liście prowadzonej przez UOKiK. Są niedozwolone, ponieważ niezgodne z prawem i naruszające w wysokim stopniu równowagę stron umowy oraz dobre zwyczaje i prawa konsumenta. Dlaczego mówimy, że umowa o kredyt hipoteczny nie powinna czegoś zawierać? Zwyczajnie kierujemy się w tym orzecznictwem sądów, które wykreślają i anulują takie klauzule, takie zapisy, czyniąc je nieważnymi (często prowadzi to do unieważnienia całej umowy i całkowitego zwycięstwa kredytobiorcy na sali rozpraw – prawomocne wyroki unieważniające umowy kredytowe).
Umowa o kredyt i jej wadliwości
Jedną z najpoważniejszych wad umów kredytowych jest przyznanie sobie przez bank prawa do dowolnego ustalania kursu waluty. Przeliczenia na przykład z franka szwajcarskiego na polskiego złotego (kredyty indeksowane i denominowane) są w pierwszej kolejności kwestionowane jako mechanizm bezprawny. Banki bowiem w dowolny, zupełnie arbitralny sposób ustalały kursy. Oczywiście zapisy na podstawie których odbywał się ten proceder są widoczne w umowie – w uczciwej umowie kredytowej ta dowolność postępowania banku (podyktowana żądzą zysku z ominięciem prawa) nie mogłaby wystąpić.
Czy można się bowiem zgodzić na to, że bank publikuje własną tabelę kursu waluty, w nieograniczony sposób mogąc nią manipulować, i według tej tabeli nakazuje spłatę kredytu? A właśnie z tym mamy do czynienia. Oczywiście, że jest to działanie niedozwolone i przyczyna rozwiązania wielu umów kredytowych.
Uczciwa umowa kredytowa wskazywałaby też jasno kwotę kredytu. Na przykład w stosunku do kredytów denominowanych należy uznać, że jeśli kredyt ten jest kredytem złotowym (udzielono kwoty w złotówkach i w złotówkach ją spłacano), to nie możemy w umowie doszukać się kwoty kredytu (która w umowie była wskazana we frankach). W tej sytuacji kredytobiorca nie wiedział też jaką kwotę kredytu ostatecznie otrzyma. Brak wskazania kwoty kredytu w umowie skutkuje tym, że umowa nie jest możliwa do wykonania.
Umowy kredytowe zostały też tak podsunięte do podpisania, że wobec braku pełnej informacji ze strony banku, ryzyko stron umowy zostało rozłożone wyjątkowo nierównomiernie. Najogólniej mówiąc bank odżegnywał się od wszelkiego ryzyka i przed nim się zabezpieczał, całe ryzyko związane z kredytem ponosił kredytobiorca. Zmiana kursu waluty – zgodnie z kwestionowanymi zapisami umowy – właściwie nie dotyczyła banku. Dotyczyła za to, i to w dużym stopniu, kredytobiorcy. Czy mamy w tym miejscu przypominać historie o utracie nieruchomości z powodu niemożności spłaty kredytu po zmianie wartości waluty CHF? Do tego doprowadziło niczym nieograniczone ryzyko, na jakie był wystawiony posiadacz umowy kredytowej. Wszyscy pamiętamy, co się działo i jak burzliwe wydarzenia miały miejsce.
Zawarcie w umowie o kredyt postanowień niedozwolonych
To wszystko sprowadza się do rażącego naruszenia zasad współżycia społecznego, a stroną dokonującą wykroczenia jest zawsze bank. Właśnie to widać przy analizowaniu umów kredytowych. Choć nie śmieszy, to może dziwić, że banki nie tylko łamały prawo cywilne, ale nawet prawo bankowe. W uczciwej umowie (kredytowej i każdej innej, ważnej w świetle prawa) nie mogą znaleźć się zapisy, które łamią prawo, ponieważ umowa jest dokumentem posiadającym skutki prawne, krócej: dokumentem prawnym.
Sądy z umów o kredyty wykreślają wiele zapisów. Obecnie umowa pozbawiona nieuczciwych zapisów nie może być uzupełniana o jakiekolwiek inne zapisy. Tak okrojona umowa nie może obowiązywać, nie może być wykonywana. Tylko dlatego, że w umowach znalazło się tak wiele paragrafów, które nadają się wyłącznie do kosza, nie powinny znajdować się w umowie, dlatego właśnie całe umowy padają, gdy tylko zajmują się nimi dobrzy prawnicy.
Na pewno w umowie kredytowej nie powinny znajdować się fragmenty, które wyraźnie ustanawiają bank na pozycji hegemonicznej, a kredytobiorcę prosi się jedynie o podpis (często bez możliwości skonsultowania umowy z prawnikiem!). Wiedzmy, że wykrycie dowolnej klauzuli abuzywnej zbliża kredytobiorcę do wygranej z bankiem. Wzorce umowne stosowane przez różne banki w momencie udzielania kredytów były odmienne, lecz zawsze zawierały wiele fragmentów, których nie powinny zawierać. W państwie prawa nie wszystko jest dozwolone. Przekraczając granicę tego, co dozwolone, łamie się prawo. Dla każdego kredytobiorcy udającego się obecnie do sądu prawo będzie łaskawe. Ale nie można tego powiedzieć o zwyczajnie bezprawnych wpisach w umowie dokonanych przez bank. Nie tak dawno temu używało się słowa „banksterka”. To nadal dobre określenie dla wielu wyczynów bankowych zarządów, które decydowały o kształtach i brzmieniu umów o kredyty.
Najnowsze wpisy
Polecamy
Poproś o połączenie
Zostaw swój numer telefonu
Imię Wymagane!
Telefon Wymagane!
